8 filmów, które wprowadzą w letni klimat

Przy naszym rosnącym niezadowoleniu, tak kapryśnej wiośnie, mam dla Was niespodziankę. Może rozchmurzymy się przy filmie, który wprowadza w nastrój gorącego lata? Żeby każdy znalazł coś dla siebie wygrzebałam 8 różnych propozycjiBędziecie mogli przenieść w kilka gorących miejsc, do lasu lub wyruszyć w podróż. A może zanim skończycie oglądać, lato w końcu nadejdzie. Zaświeci słońce, zrobi się gorąco. Wyjdziemy z domów, odbije nam od upału i spotkamy się u mnie na blogu przy liście „8 filmów na ochłodę w lecie” :)

Szykujcie sobie duży kubek herbaty i zaczynamy przegląd 8 filmów, które wprowadzą w letni klimat.

Wet Hot American Summer

Czasami masz ochotę na komedię, która nie wymaga od ciebie niczego więcej, niż zaakceptowania abstrakcyjnych reguł świata. Filmu, w którym wszystko podporządkowane jest żartom, najczęściej niezbyt wyszukanym. Wśród takich filmów Wet Hot American Summer zajmuje miejsce szczególne. Głównie dlatego, że nie będzie to komedia dla każdego, ale jak ci się spodoba to pokochasz ją na zabój.

Historia skupia się na opiekunach w ostatnim dniu obozu. Nastolatkowie chcą z hukiem zakończyć lato. Już od początku widać, że nie będzie to film o przyjaźni. Wręcz przeciwnie satyra na popularne seriale amerykańskie, gdzie 30-latkowie grają nastolatków (nasuwa mi się od razu serial Asy z klasy i 90210). Obśmiane jest wszystko od stereotypowych postaci (Paul Rudd jako buntownik <3), przez relacje damsko-męskie, po konwencje znane z innych filmów. Dodatkowo masz niespotykaną okazję, żeby zobaczyć plejadę gwiazd zanim stali się sławni:  Bradley Cooper, Elizabeth Banks,Paul Rudd czy Amy Poehler. A na dokładkę Netflix wypuścił serial/prequel Wet Hot American Summer: First Day of Camp.

I Know What You Did Last Summer (Koszmar minionego lata)

Klasyka gatunku z cyklu zabójca z dziwną bronią. Najmniej krwawy z filmów tej kategorii, ale równie mocno trzymający w napięciu. Na pewno znasz go z telewizji. Prosta historia, która pokazuje młodym ludziom, że czyny mają swoje konsekwencje. Oczywiście nie zawsze w formie  zabójcy z hakiem, ale jednak. Koszmar minionego lata straszył mnie wiele razy, szczególnie, kiedy zostawałam sama w domu. Warto sobie odświeżyć, żeby się bać i trochę pośmiać. Mówi się, że oglądanie thrillerów/horrorów oczyszcza. I tak jest w tym przypadku. Na szczęście po seansie nie będziesz się bała zajrzeć pod łóżko czy do szafy.

Adventureland

Młody chłopak z przymusu podejmuje dziwną pracę i przy okazji odkrywa sam siebie. Choć fabuła brzmi dość nudnawo, a główni bohaterowie (grani przez Jesse Eisenberg i Kristen Stewart) tworzą bodaj najbardziej irytujący wątek miłosny w historii filmu, to mimo wszystko Adventureland działa kojąco. Zdecydowanym atutem jest melancholijny nastrój ameryki lat 80 i to ostatnie lato przed „dorosłością”, kiedy po liceum zaczynasz uświadamiać sobie, że nie wiesz co zrobić ze swoim życiem. Do tego rewelacyjni aktorzy (Kristen Wiig, Ryan Reynolds i Martin Starr) w rolach drugoplanowych.

Adventureland urzeka przede wszystkim atmosferą parku rozrywki.  Klimat, który będzie rezonował z każdym, kto w dzieciństwie wyczekiwał przyjazdu lunaparków. Tych kilku karuzel rozłożonych na polu czy stadionie. Przez parę letnich dni smętne miasteczko mieniło się kolorowymi lampkami. Wypełniało muzyką i krzykiem. To nic, że na koniec pachniało wymiocinami. Przynajmniej mogliśmy pojeździć na rollercoasterach znanych tylko z telewizji.

The Kings of Summer (Królowie lata)

Przez moją miejscowość przepływała rzeczka. W zasadzie struga, która ma swoją nazwę, ale nikt jej nigdy nie używa. Dla nas była po prostu rzeczką. Wzdłuż niej rozciągały się wały i różnej gęstości krzaki. Ktoś kiedyś zniósł kanapę, inny stary stolik. Spod śmietnika przynieśli dywan. Tak powstała baza, która była miejscem zabaw i okazjonalnej ucieczki.

Królowie lata nadają takiemu miejscu zupełnie inny wymiar. Główni bohaterowie budują (dosłownie) domek w lesie jako formę ucieczki. Uwolnienia się od rodziców i zasad. Wolność, którą zyskują ma z początku charakter sielankowy. Jednak chłopaki szybko dostają przyspieszoną lekcję dorosłości. Wspaniale ogląda się film, który problemy rodzinne bierze na serio, ale zachowuje przy tym ciepło i optymizm. No i ten domek w środku lasu, czasem chciałabym do takiego uciec po ciężkim tygodniu.

Stand by Me (Stań przy mnie)

Jeżeli jakimś cudem nie obejrzałaś jeszcze Stand By Me w telewizji to czas nadrobić zaległości. Choć to film na podstawie książki Kinga, nie uświadczysz ani krzty horroru. Zamiast tego czeka Cię wyprawa z czwórką przyjaciół w poszukiwaniu zwłok. Brzmi makabrycznie, ale jak to zwykle w filmach drogi – nie liczy się cel, a sama podróż. A ta prowadzi przez malowniczą prowincję i w głąb duszy każdego z bohaterów. 

W filmie tak naprawdę niewiele się dzieje. Ale też nie o to chodzi. Oglądanie Stand by Me to trochę jak słuchanie wspomnień dobrego znajomego. Przyjemny seans w sam raz by nastroić się na nadchodzące lato. Zachęca do wyjścia z domu i dla odmiany ruszenia spacerem w nieznane. Co może być szczególnie ważne, skoro zwykliśmy drobiazgowo planować nasze wakacje.

Little Miss Sunshine (Mała Miss)

Mała Miss powoli staje się klasyką wśród filmów, na których równie mocno się śmiejesz i płaczesz. Rodzinna wycieczka na konkurs piękności dla dziewczynek to podróż pełna zwrotów akcji, świetnych żartów i dramatu. Wszystko spaja się w historię wartą wielokrotnego obejrzenia. Nawet dla samych dziwacznych bohaterów, którzy emanują komicznym potencjałem. 

Filmów o rodzinie, która jednoczy się pod wpływem wspólnych przeżyć można znaleźć wiele. Jednak rzadko zdarza się by były tak bardzo pozbawione patosu, cukierkowego happy endu i długich przemów. Momentami humor jest czarny, a rodziny nie oszczędza tragedia. I to właśnie jest najmocniejszym atutem filmu. Jak to w życiu, czasami śmiejemy się przez łzy.

Rear Window (Okno na podwórze)

To zdecydowanie nasz ulubiony film Hitchcocka. Jest coś niezwykle duszącego w palącym słońcu lata, obserwowanym z okna kamienicy. Nie ma tu otwartych przestrzeni czy podróży. Główny bohater jest uwięziony na wózku, a wraz z nim obserwujemy prywatne życia sąsiadów. Takie podglądactwo może mniej szokuje w dobie Facebooka i Instagrama, ale jest zdecydowanie bardziej intymne. Jak na Hitchcocka przystało jest wątek morderstwa. Podpatrzonego przypadkiem, rozwiązywanego powoli przez lornetkę i obiektyw aparatu.

Hunt for the Wilderpeople (Dzikie łowy)

Najnowszy film z wymienionych powyżej i zdecydowanie jeden z lepszych jakie oglądałam w ostatnich latach. Przypomina trochę dzieła Wes Andersona, ale ma swój unikalny urok. Opowiada historię ucieczki młodego Ricka i zrzędliwego wuja Heca przez nowozelandzki busz. Samo zderzenie tak diametralnie odmiennych osobowości nie jest nowością (na myśl przychodzi choćby Odlot), ale  działa na plus filmu. Julian Dennison i Sam Neill są rewelacyjni w swoich rolach.

Świat, w którym się poruszają jest przerysowany, ale na swój dziwaczny sposób swojski. Idealnie pasuje do dwójki bohaterów i tylko potęguje groteskowość opowieści. Ostatecznie jest to wspaniała przygoda. I w trakcie seansu chciałam, by trwała jak najdłużej.

Mam nadzieję, że trafiłam choć jednym filmem w Wasze gusta. A może któryś z wymienionych należy już do Waszych ulubionych? 

13 komentarzy do wpisu „8 filmów, które wprowadzą w letni klimat”

  1. O kurczę, nie widziałam żadnego, które polecasz! Przede mną seanse na cały tydzień (prócz Koszmaru minionego lata, bo nie lubię się bać, nawet oglądając filmy ;) ).
    Mnie w pozytywny, letni nastrój wprowadzają „Before Sunrise” i Sisterhood of travelling pants (Santorini <3 )

  2. ’Koszmar minionego lata’- oglądałam wieki temu :) Wstyd się przyznać, ale nigdy nie widziałam 'Okna na podwórze’- zdecydowanie muszę nadrobić takie braki!

  3. „Okno na podwórze” to coś, co bardzo wpadło mi w oko i trafiło już na listę do obejrzenia. Będę jednak musiała mieć na niego dzień, bo to stare i specyficzne kino :)

Możliwość komentowania jest wyłączona.