Na początku tego tygodnia znaleźliśmy kolejną restaurację, która stanie się jedną z moich ulubionych w Bristolu. Na obiad trafiliśmy do Jamie’s Italian. Pod tą nazwą kryje się sieć lokali stworzona przez Jamie’ego Olivera i Gennaro Contaldo. Brytyjczyka nie trzeba nikomu przedstawiać. Jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci wśród szefów kuchni. Co prawda, Jamie’go raczej w lokalu nie spotkamy, za to jego poczucie smaku i estetyki jak najbardziej.
Jamie’s Italian – wędzony łosoś i rigatoni
Restauracja składa się z trzech pięter. Na samej górze znajdziemy salę z kolekcją wina. Bardzo elegancka, cicha. Piętro niżej można poczuć industrialny klimat tego miejsca. Goła cegła, wijące się nad sufitem rury, do tego idealnie dopasowane stoły, krzesła, loże oraz oświetlenie. W tle widok na kuchnię i krzątających się po niej pracowników. Wokół mamy Jamie’go Olivera. Książki jego autorstwa obserwują nas z półek. Można je zakupić razem z takimi produktami jak drewniane deski, oliwa lub pesto. Na samym dole zaś mamy salę, w której czekając na zamówienie, możemy poprzyglądać się ladzie z wiszącymi wędlinami, serami, a nawet udźcem.
A co zjedliśmy ciekawego? Luby pokusił się na lekką sałatkę z wędzonym łososiem, burakami, chrzanem i rzodkiewką. Ja, jako uzależniona od dań makaronowych, musiałam spróbować rigatoni ze słodkim sosem pomidorowym. Natomiast na deser znalazłam miejsce na mały kawałek tiramisu. Mocno nasączony kawą, kęs za kęsem, rozpływał się w ustach. Zdecydowanie będziemy to miejsce częściej odwiedzać.
Miejsce wygląda świetnie, choć ja zawsze mam duży dystans do tych najbardziej popularnych twarzy w kuchni, bo nie sztuką jest być wszędzie, sztuką jest być w jednym miejscu, ale w taki sposób, żeby każdy wiedział, gdzie Cię szukać; )
Pyszne miejsce.
Nie zgadłabym, że to tiramisu;)
słowo, które najlepiej odda moją refleksję w odniesieniu do tego miejsca to po prostu piękno. czuć każdy dopracowany detal, nic nie zostało tam umieszczone przypadkowo, a przepyszna kuchnia jest doskonałym uzupełnieniem. jeśli będę miała okazję odwiedzić Bristol, nie omieszkam odwiedzić też Jamiego.
ściskam! :)
Dokładnie :) Jeżeli tylko będziesz miała okazję, mam nadzieję że Jamie skusi Cię tu ;)
Fajne miejsce, z klimatem. Pożarłabym to tiramisu :D
Marzę o odwiedzaniu takich miejsc :)
Ale masz boskie doświadczenia! Uwielbiam takie miejsca z klimatem :)
Pyszna recenzja i ciekawe miejsce pod marką znanych szefów.
W Londynie w restauracj J.O. panuje taki zgiełk i hałas, że nie sposób delektować się jedzeniem, ani rozmawiać z towarzyszami stołu.
Piszesz, że tutaj jest spokój, a to ważne przy wyprawie do restauracji.
Ciekawa jestem jak 'sieć’ lokali ma się do jakości jedzenia?
Amber! :) Jeżeli chodzi o jakość jedzenia, to mogę powiedzieć, że my byliśmy bardzo zadowoleni. Smak, świeżość i to jaka jest różnorodność w menu, mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła. Czytałam o jego restauracji w Londynie. I też ciekawie było by takie miejsce odwiedzić. Jednak nie jestem zwolenniczką delektowania się jedzeniem w hałasie i tłumie :)
pozdrawiam!
Byłabym szczęśliwa, gdyby mój luby zamówił taką sałatkę na obiad, niestety prawie jestem pewna, że wybrał by ten udziec wiszący nad ladą ;)
Odnoszę deja vu… czy ja już czytałam ten artykuł? Widziałam te zdjęcia? Sama nie wiem, może już z fanpage’m mi się wszystko miesza. Jednak jak zawsze – wszystko cudnie dopracowane. Zdjęcia, opis, klimat. Cieszę się, że mimo pobytu na Wyspach nie zrezygnowałaś z blogowania :)
Dorotka może wpadło Ci w oko na fb ;)
Mimo, ze teraz mam troszkę mniej czasu, to jednak znajdzie się go trochę na napisanie kilku postów. Nie mogłabym tego miejsca tak porzucić :)
pozdrawiam!
O matko, za to tiramisu dałabym się teraz pokroić <3 <3 <3
Zazdroszczę przeżycia i bycia :)
Tylko pozazdrościć ;) chętnie bym zjadła w takim miejscu :)
Wygląda na naprawdę „pyszne” i klimatyczne miejsce.
PS. Ja też skusiłabym się na makaron. ;) Pozdrawiam ciepło!
Chętnie bym zjadła tiramisu w tej piękne restauracji. Miejsce wygląda wspaniale, a jedzenie z pewnością pyszne.