Ulicami Porto

W gorsze dni lubię się poszwendać. Pierwszym znak, że czas iść się przewietrzyć, daje mi komputer. Konkretnie jego wentylator. Powoli przypomina suszarkę do włosów, jeszcze chwile i zacznie porządnie charczeć. Daje mu czas na drzemkę, a sama biorę plecak i idziemy przespacerować się ulicami Porto

Spacer ulicami Porto

Najbardziej ciekawa trasa wiedzie nad rzekę. Tam skupiają się restauracje, kawiarnie i jest kilka bocznych uliczek, gdzie można spokojnie się przejść i poprzyglądać kamienicom. Mimo, że mamy listopad, to popołudniem jest dość tłoczno. Na głównym deptaku przy wodzie głowy obracają się wokół własnej osi, bo każdy chce zobaczyć jak najwięcej i jak najszybciej. Sama przypominam słodkiego wyraka. Wybałuszam oczy w każdym kierunku i nie dowierzam w ten piękny widok na miasto.

Porto pogoda na jesien
Porto widok na panorame miasta
kot w porto
Kamienice porto
 

Robimy chwilę przerwy na słodkiego rogalika. Po dwóch sekundach cwany gołąb podchodzi pod same nogi i śmiało próbuje skubać z nadzieją na jakieś okruszki. Zaznaczę, że dbam by nie upuścić żadnego, więc ptaszysko może szukać szczęścia gdzieś indziej. Zadowolona, że go przegoniłam wracam do rogalika. Chwila ciszy i nad naszymi głowami rozdziera się przeraźliwy krzyk mewy, która jak krążownik bada co jemy i daje znak swoim koleżkom – tu jest jedzenie.  Po kilku sekundach pojawiają się kolejne. Zajmują stanowiska na latarniach i bacznie nas obserwują. W obawie przed sceną jak z „Ptaków” Hitchcock’a, już nawet nie gryzę rogaliczka, pochłaniam całego, pospieszam Alka i idziemy dalej.

Ulice Porto spacer
Porto mewy
Ulicami Porto lampiony
 

Obowiązkowo pieczone kasztany

Idąc wzdłuż rzeki podziwiamy panoramę miasta. Po drugiej stronie kuszą nas zacumowane łódki, winiarnie i kawiarnie. Przechodzimy mostem, pierwsze co nas uderza to zapach pieczonych kasztanów i palonego haszyszu. Zdecydowaliśmy się na spróbowanie kasztana. Widzimy już z daleka stoisko, gdzie można je kupić. Dymny znak z gara naprowadza chętnych w jego kierunku. Za 2 euro Pani wylicza 12 kasztanów, zadowolona zajadam się pierwszym. W sumie dobry, lekko przypomina mi pieczonego ziemniaka z ogniska. Idąc dalej mijamy szereg winiarni, szkoda tylko, że zaraz przy ruchliwiej ulicy, a nie mam ochoty na lampkę wina ze spalinami. Zawracamy do domu i zaczynamy planować kulinarną wycieczkę po Porto.

Porto pieczone kasztany
Porto uliczni grajkowie
 
suszony dorsz porto
desery w porto
 
porto portugalia ciekawe miejsca
Ulicami Porto

19 komentarzy do wpisu „Ulicami Porto”

  1. Co za klimaty! Każdy zaułek miasta jest jak osobna historia. Pięknie, po prostu pięknie!
    Czekam na tę kulinarną wycieczkę, mniam! ;)

  2. Piękna relacja – czułam się, jakbyśmy razem spacerowały :) Niemal słyszałam ten krzyk mewy przelatującej nad głową :) No i jak zwykle wspaniałe zdjęcia !

    • Nawet opuszczone kamienice przyciągają niż miały by odpychać. Choć czasem mi szkoda, tyle pięknych budynków w centrum czy blisko oceanu, a są w totalnej ruinie…Gdybym była milionerką pierwsze co wzięłabym się za remont chociaż jednej dla siebie ;)

  3. Cieszę się, że mogę dzięki Tobie poznawać Porto :) Urokliwe – to chyba najlepsze słowo, które je opisuje :)
    Kasztanów nie lubię, ale to ciacho na jednym z ostatnich zdjęć wygląda pysznie!

    • Marysia ostatnio skusiłam się na to ciacho i zawiodłam się :) Myślałam, że krem to taki ciężki, waniliowy, że po pierwszym gryzie to rozpłynę się, A tutaj taka pianka, która nawet ochów we mnie nie wzbudziła. To już lepszy był ten kasztan ;)

  4. Koniecznie muszę kiedyś wpaść z wizytą do Porto! Nie mogę się doczekać kulinarnej wycieczki i mam nadzieję, że stopniowo będziesz polecać jakieś fajne miejsca, gdzie warto wpaść na obiad albo kawę :)

    • Marta Porto już czeka! ;)
      Aż szkoda, że dzień za krótki i żołądek ma ograniczoną pojemność. Bo najchętniej to chciałabym wszystkiego na raz spróbować. Ale kulinarne wędrówki rozpoczęły się :)

Możliwość komentowania jest wyłączona.