Nie byłoby Hiszpanii bez paelli. Portfel z milionem monet pozwolił Nam, poza stołowaniem się w pobliskim McDonald’s, również na spróbowanie czegoś z kuchni hiszpańskiej. Przy głównej ulicy La Rambla byliśmy z każdej strony nawoływani przez kelnerów do lokali. Uciekliśmy w mniej toczną i spokojną uliczkę, gdzie bez natarczywej pomocy mogliśmy przejrzeć menu w poszukiwaniu paelli. Na miejscu przywitał Nas przesympatyczny Pan z dorodnym wąsem. Wskazał stolik i podał menu. Nie trzeba było dłużej przeglądać karty z daniami, bo już od początku wiedzieliśmy czego szukamy. Zajadając chleb posmarowany pomidorem z solą i oliwą czekaliśmy na danie główne, czyli paellę z kurczakiem, krewetkami i małżami.
Wieczorem wybraliśmy się na spacer, by lepiej strawić późny obiad. Co chwilę natykaliśmy się na restauracje, które przy wejściu, zamiast kelnera, zastosowały stół pełen przysmaków z kuchni hiszpańskiej. Taki sposób zdecydowanie bardziej zachęca do wejścia, niż uciążliwe nagabywanie.
Zresztą widać, że Sangria kusi swoim kolorem, krewetki ustawione w rzędzie, czekają na swoją kolej zaraz obok homara i tortilli. Nikt nie krzyczy do ucha, bo wszystko jest już ugotowane i prezentuje się w ciszy. Obojętnie obok tego nie da się przejść, musiałam chociaż je uwiecznić na zdjęciach :)
Fajny klimat tworzysz swoimi opowieściami i zdjęciami!
dziękuję! :) Październik zdecydowanie należy do Hiszpanii, później wracam do mojego piekarnika i blaszek ;)
ależ to wszystko smacznie wygląda! wcale się nie dziwię, że polowaliście na paellę, owoce morza wyglądają w niej obłędnie! ładnie to tak powodować u koleżanki burczenie w brzuchu, hm? :)))
Jak to mój luby powiedział po zjedzeniu swojej porcji – śledziem nie waliło, było pyszne! :))
Ach, samej mi burczało jak robiłam tego posta przy kanapce z paprykarzem, jednak nie to samo co wcinać paellę :D
Paella w Hiszpanii to moje marzenie! Choć zamówiłabym wersję bez owoców morza ;)
Wszystko bym zjadła co pokazałaś, naprawdę wszystko ;)
Fajna sprawa, że restauracje zachęcają do zakupów potrawami a nie krzykaczami, bo krzykacze to jednak mocno upierdliwi są ;)
Pycha, ja próbowałam na Majorce i bardzomi smakowała :)